Berlin moich marzeń
...
Właśnie wróciłam z mojego weekendowego wypadu do Berlina. Było świetnie. Od zawsze uwielbiałam Niemcy. Oglądając film "My dzieci z dworca zoo..." oraz czytając ksiażke, zawsze chciałam przekonac się czy naprawdę jest tam tak jak opisują w książce. Tak naprawdę moja historia z tym krajem zaczęła się w bardzo błahy sposób. Gdy byłam może jakoś w podstawówce uwielbiałam zespół US5, jak każdy ceniaca się nastolatka. Bardzo podobał mi się Chris, który należał do tego zespołu, właśnie on był Niemcem, tak bardzo chciałam go poznać, ze zaczęłam sama uczyć się niemieckiego. Byłam zła, ze w szkole miałam angielski i rosyjski. Uczyłam się sama, samouczek, oglądałam dużo programów, których nie rozumiałam, ale teraz widzę, że jestem bardzo osłuchana w języku, co pomogą. Miłości do zespołu zniknęła, ale do języka i kraju nie.
To był tez okres, gdzie większość Polaków, wyjeżdżało za granicę, za chlebem. W tym również mój tato, tyle, ze do Holandii, ale ja jako mała dziewczynka myliłam ten kraj własnie z Niemcami, nie wiedząc czemu. Pamiętam jeszcze te czasy, kiedy stało się po 8 godzin na granicy, żeby tam wyjechać. Albo czasy, kiedy mój tato przywoził mi słodycze z Niemiec. Wtedy smakowały zupełnie inaczej. Teraz spotkamy może kilka rzeczy, których nie ma u nas. Wyjazd do Berlina zorganizowałyśmy razem z moją przyjaciółką. Ja załatwiałam hotel, ona przejazd. Powiem wam, że naprawdę nie jest to droga wyprawa. Jeżeli się chce naprawdę można tanio podróżować. Potrzeba tylko trochę chęci i samozaparcia. Jak to wszystko zorganizować napisze w kolejnym poście. Będąc tam tylko parę dni zakochałam się w tym miejscu. Berlin to zaczarowane miasto.
Mieszkałam przy Grunbergerstrasse, czyli tłumacząc na polski Zielonogórska ulica. Spotkałam bardzo wielu rodaków. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, ze tylu ich tam żyje. Wiedziałam, że np. w Londynie jest ich dużo i ogólnie w Niemczech, ale nie w samym Berlinie. Tak naprawdę miałam wrażenie, że to miasto należy głownie do obywateli Polski oraz Turcji czy innych tych islamskich krajów. Uważam, ze to miasto wielokulturowe. Otwarte na obcokrajowców, co mogłam odczuć na własnej skórze, kiedy chłopak, którego zapytałam o drogę, nie odpowiedziałam mi "Sorry, Ich weiß nicht," Tylko wyciągnął telefon i zaczął sam szukać na mapie i nawet sprawdził mi jak tam dojechać. To nie jeden taki przypadek wciągu tych kilku dni było ich pare. Nawet Polacy byli dla nas uprzejmi, zawsze się przyznawali, ze nas rozumieją. Więc bałyśmy się cokolwiek złego mówić, bo wiedziałyśmy, że połowa osób nas rozumie.
Mam plan, żeby wyjechać tam na stałe, po maturze. Najpierw Londyn, potem Berlin. Londyn po to, żeby podszkolić język. Powiem wam, że przez te kilka dni, więcej się nauczyłam niemieckiego niż przez trzy miesiące w szkole. Kocham ten jezyk co jest dla większości dziwne, ale naprawdę wielbię ich <3