sobota, 21 grudnia 2013

Poza Horyzonty





" Szczęście jest w tysiącu drobiazgach tworzących mozaikę życia codziennego."

Wczoraj wybrałam się do miejscowej biblioteki, która naprawdę oferuję duże zaplecze książek. Szczerze poszłam tam totalnie nie mając listy książek, które chciałabym przeczytać. Ostatni raz czytałam coś dla przyjemności chyba z miesiąc temu i był to jakiś nudny poradnik. Jechałam wtedy do Krakowa i z braku laku wzięłam to co miałam pod ręką. Nie lubię czytania, które nie ma sensu i nic nie przekazuje mi, nie wprowadza nic do mojego życia. Z tego względu bardzo często nie zabieram się do lektur, ponieważ nie dają mi one nic. Dla mnie książka musi sama mnie zainteresować, nie chce czytać, bo ktoś mnie do tego zmusza. Nie wiem jak wy, ale ja czytając niektóre lektury nie rozumiałam nic. Nie miałam pojęcia o czym one są. Była to dla mnie strata czasu. Od tej pory wybieram pozycje te, które mnie zainteresują i są dla mnie w pełni zrozumiałe. Z badań statystycznych, do których udało mi się dotrzeć wynika, że tylko 18% nastolatków coś czytało w przeciągu 12 miesięcy. Jest to nie do pomyślenia. Kiedyś, w sumie tak nie dawno Polska była krajem gdzie walczyło się o dobrą książkę. No cóż można stwierdzić czasy się zmieniają.
Sama nie jestem molem książkowym do czego się przyznaje. Jak już wcześniej wspomniałam, lubię zagłębiać dzieła, które coś mi dadzą, coś wniosą do mojego życia, lub po prostu oderwą od tego codziennego świata.



I tak własnie się stało po przeczytaniu książki Janka Meli "Poza Horyzontem", na którą natrafiłam właśnie wczoraj podczas mojej nie zaplanowanej wizycie w bibliotece. Spodziewałam się już po trzech pierwszych słowach, że to będzie dla mnie zaszczyt przeczytać tak wspaniałą książkę. Jestem wielką fanką Jaśka, jest on dla mnie wręcz w jakiś sposób idolem, wzorem do naśladowania w niektórych sytuacjach. Chłopak pełen optymizmu, ma w sobie tyle radości, zapału do pracy, chęci do działania, a przecież przeszedł w życiu o wiele więcej niż nie jeden z nas. Ta książka nie opisuje go jako silnego chłopaka, który dzięki szczęściu zdobył bieguny. Nie ! Jest to utwór autobiograficzny, ale na pisany z dystansem. Ukazuje on swoje ciemne strony, otwiera ludziom oczy na życie. Pisze, że niepełnosprawność jest tylko w głowie. Każdy ma prawo do normalnego życia. Nie wolno nigdy się poddać. Pisze:

"Życie znów pokazało, że jeśli w coś się wierzy, wszystko może się ułożyć. Jest takie powiedzenie, że gdy Bóg zamyka nam drzwi, to otwiera okno. Trzeba tylko ciągle rozglądać się dookoła, patrzeć przed siebie, a nie w zamknięte drzwi." 

Wydaję się mi się, że ta książka to również dobra lektura dla osób w pełni sprawnych fizycznie, ale nie potrafiącym poradzić sobie z niepowodzeniami. Ta lektura jest pełna optymizmu, budzi do życia, do działania. Jasiek zawsze zostanie dla mnie inspiracją, marze o spotkaniu go osobiście i zamienieniu z nim kilku słów. To dzięki ten książce znów obudził się we mnie w optymizm, który codziennie zabiera mi monotonia szkolna. Uwierzyłam, że marzenia się spełniają. Mam nadzieje, że uda mi się je zrealizować tak jak kiedyś Jaśkowi udało się pokonać swoje słabości i dokonać rzeczy, które pozornie wydawały się nie do zrobienia.


niedziela, 8 grudnia 2013

Nurtuje mnie nadal temat przyszłości. Wiele osób w moim wieku jest tak bardzo poukładanym. Ja jestem zakręcona. Każdy uważa, że mam własne kredki, którymi koloruje jak tylko mogę swój własny świat. Żyję totalnie inaczej niż wszyscy wokół mnie. Raz wyciągam różowy kolor i wszystko wydaje się być wspaniałe i ja w swojej osobie uzewnętrzniam tę chęć życia i działania dalej, niestety są dni kiedy wyjmuje czarną kredkę. Wtedy udaję, ze nic się nie stało. Większość uważa mnie za osobę szaloną i oderwaną od rzeczywistości, żyjącą we własnych koszu marzeń, nie znająca realiów prawdziwego życia. Pisałam już o tym wcześniej. Wiem, trochę się powtarzam. Ale czuję się, ze jak jedyna stoję pod ścianą,prze którą nie da się wydostać. Jako jedyna nie mam określonego planu działania. Może mam, ale jest on zbyt nierealny, żeby mógł się spełnić. Chciałabym za dużo rzeczy, mam takie wrażenie. 
Wiem jedno, że chyba w Polsce nie odnajdę się nigdy. Nie pasuje tutaj. Może mi się tylko tak wydawać. Czasami miewam takie myśli: "Może poszłabyś na studia jak większość, znalazła pracę a potem żyła szczęśliwie." Czasami miewam myśli o tym, żebym wybrała się na studia, które kompletnie nie są zgodne z moimi zainteresowaniami, ale wmawiam sobie, że jednak są, ponieważ pewną mam po nich pracę. Ale po co mi to? Mnie od zawsze ciągnęło do sztuki. Wiem, że to dość ryzykowna branża. Ale muszę, muszę do tego dążyć i pokazać, że osoby takie jak JA też mogą i potrafią. Boli mnie tylko, ze nie mam w nikim wsparcia w tym co robię. Mam przyjaciółka, którą widuje 3 razy do roku, a teraz przez maturę ma jeszcze mniej czasu dla mnie. Ale brakuje mi takiej osoby obok mnie, która zawsze by mi powiedziała: "Nie użalaj się, nie rycz, DZIAŁAJ, POTRAFISZ, DASZ RADĘ." Słowa, które dały by mi powera do dalszej walki. Z dnia na dzień mam mniej tej energii. Czasami myślę, żeby już poddać się, ale z drugiej strony nie chcę ustępować. To jest takie zaprzeczenie jednego a drugiego. No cóż taka jestem. Nie mam zamiaru się zmieniać. A myśli będą nadal nie dawały mi spać po nocach. Mam nadzieję, że moje karty są dobrze ułożone, a nie będą ciągle tasowane. 

Dziękuje, że mam bloga, na którym mogę na pisać co tylko chcę ! 
Mogę jak dzisiaj na bazgrać coś co mi nie daje spokoju !
Dzięki !